Niedawno wróciliśmy z wakacji nad polskim morzem. Postanowiłam trochę opowiedzieć o tych wakacjach, ale głównie pod kątem organizacyjno-praktycznym 🙂 czyli co, gdzie i jak.
Zacznijmy od początku, czyli kiedy jechać na wakacje. Od kilku lat wyjeżdżamy oczywiście poza sezonem, najczęściej czerwiec i wrzesień. Druga sprawa to dzień. Wszyscy jeżdżą w soboty, serio i zawsze omijałam ten dzień. Nie wiem czemu w tym roku pojechaliśmy właśnie w sobotę. Odczuliśmy to w drodze powrotnej, kiedy to dzięki googlemaps nie staliśmy godzinę w korku. Więc jeśli tylko macie taką możliwość, jedźcie w każdy inny dzień tygodnia. W zeszłym roku jechaliśmy od czwartku do niedzieli na 10 dni.
W tym roku byliśmy w Chłapowie (koło Władysławowo). Miejscowość całkiem spoko, ale widać że w sezonie będzie dużo ludzi. Dużo punktów gastronomicznych i rekreacyjnych dopiero się powoli otwierała. Jest to dobre miejsce, bo na pewno mniej tłoczne od samego Władka, a bardzo blisko na jakiś wypad, gdzie jest dużo atrakcji. Minusem Chłapowa są zejścia do morza, pierwsze z nich na szczęście nadaję się dla wózków, długa stroma droga, ale można spokojnie dać radę. Kolejne wejścia to już schody.
W zeszłym roku dla porównania byliśmy w Sarbinowie. Takie nie za duże, nie za małe miasteczko z przepiękną promenadą. Wtedy specjalnie szukałam miejsca gdzie będziemy mogli spacerować bezpośrednio przy morzu z wózkiem i małymi bliźniaczkami 🙂
Jak wybrać nocleg?
Jeśli już macie wybraną miejscowość to łatwiej szuka się miejsca do zakwaterowania. I tu pojawiają się pytania co potrzebujecie. Ja lubię apartamenty, czyli takie mieszkanka z łazienką i kuchnią lub domki. Minęły już czasy, kiedy jeździłam na pokoje. Z dziećmi zdecydowanie potrzeba więcej miejsca oraz chociaż mały aneks kuchenny. Drugą sprawą jest jakiś plac zabaw, teraz zamknięty, żeby dało się poskromić naszą trójkę 😉 Zwracam też uwagę czy na miejscu jest dostępne łóżeczko turystyczne i krzesełko do karmienia, bo to istotne dla mnie rzeczy. Ale dla każdego może się przydać co innego.
Posiłki?
Zaczynając od podróży, na drogę nie biorę dużo jedzenia. Na początek zrobiłam koktajl, taki treściwy, zalewając wcześniej płatki orkiszowe mlekiem, potem banan, truskawki, garść szpinaku, olej lub inne dodatki, zależy, co mam po ręką. Do tego były tosty, chrupki, zdrowe ciasteczka, woda, banan, tubki owocowe.
Na miejscu mam zasadę, że nie gotuję obiadów i nie zabieram ze sobą. Widziałam osoby, które zabierają dla dzieci zupy, drugie danie itd. My chodzimy do restauracji czy barów, dziewczynki czasem dostały słoiczek, ale ogólnie jadły z nami to co my. Staraliśmy się wybierać domowe obiady. Wiadomo, że nie będą one bez soli i tak zdrowe jak te w domu, ale to jest tylko tydzień wakacji. Możemy sobie czasem pozwolić, zwłaszcza, że nie mamy już niemowlaków 😉
Śniadania robiliśmy zawsze w domu, jajecznica, kanapki, jajko na twardo, awokado, kiełbaska na ciepło itd. Do tego warzywa. Na drugie śniadanie często była tubka owocowa i/lub jogurt naturalny z bananem, malinami, borówkami.
Kolacja również była w domu i najczęściej była to jakaś szybka kaszka w bidonie, raz wjechały na stół placuszki 🙂
Pojawia się dużo pytań o jazdę samochodem i bywa to różnie. W stronę nad morze poszło bardzo sprawnie, jechaliśmy 4 godziny 40 minut, z jednym małym postojem. W drodze powrotnej zeszło nam dłużej, trafiliśmy na korki. Dzieci wszystkie bardzo marudziły, nie obyło się bez płaczu. Jak sobie z tym radzić? Czasem jest ciężko, podawałam jedzenie, próbowałam zabawiać na wszelkie sposoby, książeczki, zabawki grające. A czasem odpuszczałam, bo nic nie działało. Zrobiliśmy jedną dłuższą przerwę, żeby się wybiegały trochę, ale później znów był płacz. Nie ma reguły kiedy podróż będzie łagodna, ale na pewno po skończonym roczku dziewczynek jest dużo lepiej.
Tutaj zapraszam jeszcze do małej galerii zdjęć 🙂
Wszystko na bieżąco zawsze na naszym instagramie 🙂