Droga na ruiny zamku Chojnik koło Jeleniej Góry nie jest taka łatwa. Zamek znajduje się na szczycie góry na wysokości 627 metrów n.p.m. I o ile bez dziecka wejście powinno zająć ok 40 minut, nam to zajęło ponad godzinę. Na szczyt prowadzą dwa szlaki czarny i czerwony. Czarny podobno ciekawszy, niestety dla nas nieosiągalny. Poszliśmy więc czerwonym. Pan przy kasie zapewniał nas, że damy radę z naszym wózkiem. Dodam, że posiadamy Tako Dalga Lift, który posiada duże, pompowane koła. Ten wózek idealnie nadaję się na takie tereny, a i tak łatwo nie było.
Zaparkowaliśmy na jednym z parkingów w Sobieszowie, z którego prowadziła droga dla np. rolkarzy. Więc początek był spokojnym spacerkiem.
Potem dochodzimy do kasy, gdzie wchodzimy na teren Karkonoskiego Parku Narodowego. Tu zaczynają się schody, dosłownie. Na początek mamy takie, które można pokonać wózkiem, wciągając go. Potem jest jeszcze kilka takich, gdzie lepiej już byłoby wózek przenieść.
Najgorsze jest za nami, teraz już tylko pod górkę. Droga jest kamienista, więc nie każdy wózek może się nadać. Najpierw mamy wąską drogę.
Później już biegnie szeroki szlak pod górę. Potrzeba trochę siły, żeby pchać wózek. Na szczęście to nie należało do mnie 😉
Krótki filmik, który prezentuje wejście i zejście szlakiem czerwonym
Po drodze mijamy kilka miejsc postojowych, gdzie możemy odsapnąć. Między innymi Źródełko Kunegundy. Gdy dochodzimy na miejsce musimy już wózek zostawić pod zamkiem. Nikt go nie pilnuje, ale robiliśmy takie wrażenie na ludziach, że liczyliśmy na to, że pozostanie w tym miejscu 🙂
Tutaj bierzemy Kajka już w nosidełko i idziemy zwiedzić zamek. Pojawiają się schody przy wejściu na basztę.
Widok z góry jest wart wysiłku, który pokonaliśmy.
Przy ruinach znajduję się karczma. Tutaj nic nie zjemy, ale miałam spokojne miejsce, żeby nakarmić Kajka. Zjeść możemy coś na dole, co uczyniliśmy.
Ostatnie spojrzenie na wieżę i schodzimy
Zejście zajęło nam dużo mniej czasu. Wózek ciągnął w dół, więc musimy tutaj bardzo uważać.
Całość uważam za bardzo przyjemną wyprawę. Co prawda byliśmy trochę padnięci po tej wyprawie, ale było warto.
A nasza tygodniowa wyprawa tutaj.